sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 6

-Featch! - usłyszałam jak ktoś krzyczy do mnie więc się odwróciłam. Stałam na pustym korytarzu szkolnym i wcale się nie zdziwiłam gdy ujrzałam Irwina.
- Ashton. - uśmiechnęłam i na przywitanie przytuliłam go. On się chyba tego nie spodziewał bo stał chwilę w bezruchu, ale odwzajemnił uścisk. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi.
- A to za co? - zaśmiał się i jeszcze mocniej mnie ścisnął.
- Chciałam ci jeszcze raz podziękować za... za kino no i za świetne towarzystwo. - popatrzyłam w jego śliczne, zielone oczy.
- Nie ma za co. W sumie... to ja powinienem tobie dziękować. Bo gdyby nie ty... ten wieczór by się nie udał. - znów się uśmiechnął przez co w jego policzkach utworzyły się dołeczki. Kocham je.
- Och. Jestem zaszczycona. Zaraz się chyba zarumienię. - zaśmiałam się a Irwin mi zawtórował.
Odkleiłam się od niego, lecz on obejmował mnie ramieniem, i w świetnych humorach doszliśmy do parkingu.


- To jest pyszne! - zachwycam się smakiem kakaa które pije w przytulnej kawiarni.
- Mówiłem. - uśmiechnął się. - Inaczej bym cię tu nie zabrał.
- No ja myślę. Już myślałam, że przyprowadziłeś mnie tu po to żeby mnie otruć a potem zyskać na popularności bo przyjaźniłeś się z agresywną kobietą która rzekomo bije facetów.
Zrobił wielkie oczy i udawał szok.
- Jak to odkryłaś? Nikomu o tym nie mówiłem. A może masz jakieś moce? - zmrużył oczy. - Może jesteś czarownicą? Wiem! Jesteś wróżbitką! - uśmiechnął się dumnie bo znalazł trafne określenie.
- Tak. Jestem wróżbitką i wyszłam za wróżbitę Macieja. Ale żeśmy się zgrali. - przewróciłam oczami na naszą rozmowę. Tak w ogóle... o czym my do cholery rozmawiamy?!
- Nie wspominałaś, że masz męża. - zaśmiał się.
- Już! Skończmy ten jakże chory temat. - uśmiechnęłam się.
Tak spędzałam dzisiejsze popołudnie. Och... z kim ja się zadaję?


Leżałam na łóżku, na brzuchu i czytam książkę. Od czasu do czasu mam taką chwilę gdzie potrzebuję zobaczyć świat w innych barwach. Ja go widzę inaczej a autorzy książek inaczej. I to jest świetne.
Byłam tak wciągnięta, że nie słyszałam jak przychodziły mi sms-y. Nie usłyszałam również tego, że ktoś wszedł do mojego pokoju. Zorientowałam się dopiero wtedy gdy ktoś położył się obok mnie.
Nie wiedząc kto to i z chęcią sprawdzenia kto to, odwracam głowę do owej osoby. Gdy nie widzę nikogo innego jak Luke'a przestraszyłam się i spadłam z łóżka. Chłopak chcąc zobaczyć mój stan nie schodząc z łóżka, przekręca się i patrzy na mnie. Podaje mi rękę chcąc mi pomóc lecz ja z niej nie korzystam.
- Co ty tu do cholery robisz? - warknęłam
- Leżę? Chyba widzisz, nie? - spytał ironicznie.
- Ślepa nie jestem. - wzdycham. - Myślałam, że będziesz na tyle inteligenty, że zrozumiesz, że nie chcę cię widzieć, lecz twój poziom inteligencji jest niższy niż się spodziewałam. - podchodzę do łóżka i klękam przed nim tak, że nasze twarze są na tym samym poziomie. Pukam go w głowę ręką.
- Puk, puk. Jest tam kto? Bo wydawać się może, że chyba od dawna nikogo tam nie ma. Nawet robaki nie chciały by tam siedzieć. Ale cóż... wcale im się nie dziwię. - uśmiecham się tak sztucznie, żeby było to widać.
- Jesteś niemiła. -wzdycha
A ty niby jesteś?
- Dla Ashton'a i Calum'a taka nie jesteś. Cóż... może czymś sobie na to zasłużyłem. - uśmiecha się pod nosem.
No... tak jakby sobie zasłużyłeś. 
- Może gdybyś nie był takim dupkiem może i bym była miła. Ale jakoś nic nie wskazuje na to, że twoje zachowanie ma się zmienić dlatego czemu i moje ma się zmienić? A teraz proszę... - podchodzę do drzwi i je otwieram. - Idź już.
Luke wstaje z łóżka, lecz nie ma zamiaru wychodzić tylko podchodzi do mnie.
- Wyganiasz mnie? Nie ładnie tak. Chciałem jeszcze z tobą pogadać. - mówi uwodzicielsko.
- Ale ja nie chcę. - łapię go za rękę i ciągnę za sobą do drzwi po których za chwilę go wypycham i zamykam je przed nim. Znów opieram się o nie tak jak wczoraj i oddycham szybko. Spokój nie jest mi chyba jednak dany bo matka zaczęła się drzeć.
- Chodź tu! Musimy porozmawiać.
Nie mamy o czym rozmawiać.
Posłusznie poszłam do salonu z obojętną miną i stanęłam naprzeciw matki.
- Co jest? - mówię także obojętnie
- Czy mówiłam ci już, że masz mi tu facetów nie sprowadzać i robić z naszego domu burdel?!
Wytrzeszczyłam oczy.
- Sugerujesz, że się puszczam? - zapytałam z niedowierzaniem
- Chcesz żebym odpowiedziała? Powiedz... ilu facetów już cię zaliczyło w tym tygodniu? 10? 15? A może cała szkoła.
- Przestań! Przynajmniej ja nie muszę dawać dupy tak jak ty żeby za rachunki zapłacić! Wolę znaleźć sobie normalną robotę a nie to co ty! Tylko pijesz i dajesz dupy. Idealna dziwka. - uśmiechnęłam się ironicznie. Wydaje mi się jednak, że przesadziłam a dowodem tego była odciśnięta ręka mojej matki na moim policzku.
- Tylko na tyle cię stać? - spytałam po czym ominęłam ją i ruszyłam do swojego pokoju, Rzuciłam się na łóżko patrząc w sufit.
Niedawno na tym samym miejscu leżał Hemmo. Potrząsnęłam głową by wyrzucić z głowy te myśli.
Ile bym dała by wrócić do dzieciństwa.                


Wchodzę do szkoły i podchodzę do swojej szafki by wyjąć z niej potrzebne gdy podchodzi do mnie Ashton.
- Hej! - mówi cały w skowronkach. Odwracam w jego stronę twarz a jego mina rzednie.
- Cześć. - uśmiecham się szczerze i przytulam go wciągając jego zapach i wtulając głowę w jego pierś. On jednak nie pozwala mi długo nacieszyć się tą chwilą i odsuwa mnie delikatnie by wziąć mój podbródek w dwa palce i unosi bym spojrzała w jego oczy.
- Co ci się stało? - przejeżdża kciukiem po siniaku.
- Małe spotkanie z rzeczywistością. Walnęłam się zegarkiem. - kłamię.
Naprawdę? Walnęłam się zegarkiem? Jak?!
- Zegarkiem? Jakim cudem? - patrzy na mnie podejrzliwie, mrużąc oczy.
- No bo chciałam go wyłączyć i... się zamachnęłam ręką a nie wiedziałam gdzie stoi zegarek i jakoś on mnie uderzył. - widząc jego minę wnioskuję, że nic nie zrozumiał.
Ja też bym nie zrozumiała.
- No... - próbuję inaczej zacząć. - Miałam zamknięte oczy, nie wiedziałam gdzie stoi zegarek i chciałam go wyłączyć. Zamachnęłam się ręką przy okazji zgarniając zegarek który poleciał mi na twarz. Rozumiesz? - kiwa głową. - On był Bardzo agresywny. Patrz jak się rzucił na mnie.
Zaśmialiśmy się z Irwin'em.
- Biedna Featch. Boli cię? - dalej jeździ kciukiem po moim siniaku.
- Nie, Ash. Nie boli, ale... dziękuję za troskę. - uśmiechnęłam się. - Co masz teraz?
- Angielski.
- Ja też. To chodźmy Irwinku bo się spóźnimy. - łapię go za rękę i ciągnę.
- Irwinku? - śmieje się. - Nie galopuj tak. Zdążymy. - ciągnie tym razem on mnie za rękę by mnie spowolnić.
- Dobrze, ale jeśli się spóźnię to będzie twoja wina. - grożę mu palcem
- Całą winę biorę na siebie. - unosi ręce w geście poddania i śmieje się.


Wreszcie zadzwonił dzwonek. Po angielskim miałam matmę której wręcz nienawidzę a wszystko przez jedną nauczycielkę. Wredna małpa. Uwzięła się na mnie.
Szłam z Ashton'em na stołówkę gdy z naprzeciwka zauważyłam Luke'a. Jak zwykle miał obojętny wyraz twarzy. Podszedł do Ashton'a nawet na mnie nie patrząc. Zabolało, ale... tak chyba będzie lepiej.
- Cześć stary. - przybili sobie piątkę po czym zaczęli normalnie gadać ze sobą a o mnie... jakby zapomnieli. Poczułam się jak piąte koło u wozu.
Nie chcąc im przeszkadzać odwróciłam się z zamiarem odejścia, lecz ktoś chwycił mnie za nadgarstek. Odwróciłam się do Ashton'a, lecz to nie jego ręka mnie złapała. Więc...
Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na Luke'a.
Jego wyraz twarzy zmienił się gdy badał moją twarz. Wyprostował się i wciągnął powietrze.
- Co jest? - spytałam z zamiarem wyrwania ręki, lecz on swoją tylko mocniej zacisnął.
- Musimy pogadać. SAMI. - spojrzał porozumiewawczo na Ash'a po czym zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Obejrzałam się i zmarszczyłam brwi dając znak Ashton'owi, że nic nie rozumiem a on uniósł ramiona i pokręcił w głową dając mi do zrozumienia, że on też nie wie o co chodzi.
Odwróciłam się do Luke'a po czym znów chciałam wyszarpać rękę a jego zacisk się wzmocnił. Zaczęło mnie to już nieco... boleć.
- Luke. To boli. - mówię stanowczym tonem na co on staje w miejscu.
Rozglądam się. Wokół nas są szafki, lecz nie ma uczniów. Marszczę brwi.
Luke chcąc zwrócić moją uwagę na siebie kładzie swoją rękę na moim policzku gdzie się ponoć uderzyłam zegarkiem i zaczął pocierać kciukiem. Już miałam ochotę wtulić się w jego rękę, lecz przypomniałam sobie jakim dupkiem jest.
Zrzuciłam jego rękę.
- O czym chciałeś roz...? - spytałam obojętnie.
- Kto ci to zrobił? - spytał nie dając mi dokończyć
- Walnęłam się zegarkiem. - wywróciłam oczami.
- Takie kity możesz wciskać Ashton'owi i całej reszcie. Ale nie mnie. - warknął. - Jeszcze raz spytam. KTO ci to zrobił? - był wkurzony. Zaciskał szczękę a ręce zacisnął w pięści.
- Jezu. Luke uspokój się. Nic się nie stało. Mówiłam, że sama sobie go nabiłam. - spróbowałam go uspokoić jak się okazało, na marne. Przycisnął mnie do szafek a ręce ułożył po obu stronach mojej głowy. Przybliżył swoją twarz do mojej przez co czułam jego oddech na swojej twarzy. Spuścił głowę.
- Powiedz mi. - wyszeptał podnosząc głowę i patrząc na mnie błagalnie.
- Moja matka. - słowa same wyszły z moich ust a ja sama siebie zaczęłam przeklinać w myślach.
- Ale zanim wyszedłem nie miałaś... - przerwał zastanawiając się nad czymś po czym zmarszczył brwi. - Czy ona cię uderzyła PO moim wyjściu?
- Yyy... Nie... nie wiem k...która była wtedy g...godzina... - zaczęłam się dziwnie jąkać a Luke'a utwierdziło to tylko w swoim przekonaniu.
- Ona uderzyła cię przeze mnie, prawda? - powiedział za spokojnym głosem, odpychając się ode mnie, zamykając oczy i ciągnąc za włosy.
- To nie tak... - chciałam do niego podejść.
- Ona uderzyła cię PRZEZE MNIE! - walnął w jedną z szafek robiąc duże wgniecenie jak i huk.
- Luke... błagam cię. Uspokój się. - złapałam go za ramiona i odwróciłam twarzą do siebie.
Dyszał z wściekłości. Znałam Luke'a od dziecka, lecz... w takim stanie widzę go po raz pierwszy.
- Nie pozwolę na to żeby coś ci się stało. - przytulił mnie do siebie.
Było mi tak bezpiecznie w tych ramionach.
Bezpieczna.


----------------------------------------------------------------------------------
Siemanko! Następny rozdział... już jest! Ta-dam! Co wy na to? Mi się on podoba. Ale wy oceńcie.
I muszę wam coś zakomunikować.
Ostatnio jest strasznie mało komentarzy... a ja przecież widzę statystyki i... no cóż. Jest mi przykro. Pamiętajcie że ja... my nie robimy tego dla siebie, lecz dla was. Mam nadzieję że sprawicie nam radość i będzie dużo komentarzy. :) 
Więcej komentarzy=szybciej rozdział.

8 komentarzy:

  1. BRAK MI SŁÓW genialny..........rewelacyjny wręcz błagam dodaj go jeszcze w tym tygodniu bo zwariuje :)prooooszę :* no i życzę dużo weny <3Pani Hood<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że lepiej tego nie mogłaś ująć. Bo prawda jest taka, że owszem piszemy tego bloga, ale nie widzimy reakcji z waszej strony. Miło by było gdybyście pozostawili po sobie jakieś znaki lub inne ślady, byśmy wiedziały, że nie piszemy tego bloga tylko dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie piszecie dla siebie ;) ja tu jestem cały czas i patrzę codziennie czy nie wstawiłyście coś nowego więc czekam z utęsknieniem <3Pani Hood<3

      Usuń
  3. Super rozdał ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. KOCHAM! Kocham twoje Ff! <333
    Booże *o* Czekam na nexta! Mam nadzieję, że więcej takich akcji ze strony matki Featch, wtedy jest większe napięcie :D
    Zapraszam do mnie^
    are-you-mine.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg świetne! Ja chcę więcej !!! ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszeeee dawajcie następny rozdział bo nie wytrzymam gsggdbcbcjxh!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam naprawdę dużo ff i ten Jest najlepszy ! *.* ^^

    OdpowiedzUsuń