sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 2

Nie wiem czy to są przesądy, czy to prawda, że każdy chłopak jaki tylko chodzi po tej zarośniętej grzybem planecie musi być zboczonym kosmitą. Zacisnęłam mocno pięści, czując jak wszystkie mięśnie w moim ciele się napinają. Moje dłonie zrobiły się bardziej czerwone, a w mojej głowie pojawił się lekki ból. Przeklęłam pod nosem wlepiając wzrok w podłogę. Nim się obejrzałam po chwili leżałam plackiem na zimnej podłodze. Uniosłam wzrok przed siebie widząc jak niewysoką dziewczynę o różowych włosach zbierającą książki leżące tuż przede mną. Była zdenerwowana całą tą sytuacją, co od razu można było po niej zauważyć. Już miałam coś powiedzieć lub w innej sytuacji jej wygarnąć, gdy tylko usłyszałam jej drżący głos.
-Strasznie przepraszam, znów czytałam podczas drogi do klasy- wyjąkała niezdarnie chwytając książki pod ramię. Uklęknęłam obok niej pomagając jej co nieco. Znam ludzi takich jak ona. Sama do nich należę, ciągle niezdarna. W sumie to po części też moja wina, zbyt często puszczają mi nerwy
-Nic się nie stało, obie powinnyśmy bardziej uważać- przyznałam. Przyjrzałam się jej dokładnie zauważając po chwili niewielką różnicę między nami. Praktycznie widziałam w niej pewne pokrewieństwo i styl jaki w sobie miała. Z pod rękawów jej bluzki wystawały czarne kontury tatuaży. Jej plecy okrywała fioletowa skórzana, kurtka, którą zdobiło parę srebrnawych ćwieków
-Ty jesteś Featch Garet?- spytała po chwili namysłu- Michael mi o tobie opowiadał, to ten chłopak co cię zaczepił w stołówce. Niezłe z niego ziółko, ale tacy są chłopcy. Niestety mi trafiło się tak, że jestem jego dziewczyną, a nazywam się Ripley Adams
-Więc liczę teraz że nie odpuścisz mu takiego wyczynu- powiedziałam z lekkim przekąsem
-Na pewno nie ominie go awantura. Zdaje się, że chodzimy do tej samej klasy więc jeśli chcesz to może pójdziesz ze mną. Chyba jeszcze nikogo tu nie znasz
-Nie miałam okazji, ale chętnie. Dobrze, że chociaż ktoś pokaże mi tą zapyziałą dziurę. Od rana wszyscy mijają mnie i trzymają się ode mnie z daleka
-Nie od ciebie jedenej. Boją się naszego wyglądu, chodź nie wyglądamy jak upiory
-Racja. To jak, będziesz moim przewodnikiem?
-Z chęcią cię oprowdzę
Przyznam, że Ripley to bardzo miła i fajna dziewczyna. Ale szkoda mi jej bo trzyma sie z takim dupkiem jak Michael. Jedyne co ze sobą mają wspólnego, to to że mają kolorystycznie nienatrualne włosy. Po skończonych lekcjach, spakowałam swoje rzeczy i wyszłam ze szkoły. Grupki nastolatków kręciły się przed szkołą, pakując swoje tyłki to samochodów; którego ja nie miałam. Moja matka, nigdy o mnie nie myślała zawsze tylko przepijała każde pieniądze jakie wpadły jej w ręce. Nie pomyślała nawet by kupić mi chociaż jakiś tani samochód. W moim odczuciu zawsze w mojej rodzinie byłam na ostatnim miejscu. Skręcilam w jedną z uliczek która prowadziła do mojego domu. Przystanęłam na chwilę słysząc jakąć dziwną rozmowę, w jednym z zaułkow. Oparłam się o ścianę chcąc usłyszeć chodź kawałek rozmowy.
-Dałem ci dwadzieścia cztery godziny na zwrot calej sumy,a ty i tak to olaleś. Jeśli w ciągu tej godziny nie przywieziesz mi pietnastu tysięcy spotkając się niemiłe kosekwencje!- głos Luka dobiegł do moich uszu, wychyliłam lekko głowę widząc jak chłopak przyciska innego mężczyznę do zimnej ściany. Probował coś wydusić, ale ręka Luka coraz bardziej zaciskała się na jego szyi
-Przyniosę- wyjęczał. Schowałam się z powrotem za ścianę zszokowana przysłaniając usta ręką. Otrząsnęłam się po chwili słysząc zbliżające się kroki. Otrząsając sie ruszyłam wzdłuż drogi przed siebie. Minęłam wychodzącego z zaułka Hemmings'a udając, że niec nie słyszałam
-Hej!-krzyknął chcąc mnie zatrzymać- Featch!- przyśpieszyłam kroku, prawie biegnąc, po czym próbując zmylić mu drogę wbiegłam z jeden z budynkow. Przez chwilę widziałam stojącego chłopaka, rozglądającego sie za mną. Po chwili zrezygnował, przeklinając pod nosem. Po niecałych trzydziestu minutach byłam już na moim terenie. Ruszyłam w stronę frontowych drzwi. Nacisnełam klamkę i sądząc po zamknietej drewnianej powłoce, matki nie było w domu. Wyjęłam z torebki kluczyki, otwierając drzwi. Weszłam do środka zamykajac je za sobą, po czym zdjęłam kurtkę wieszając ją na haczyku. W kuchni znajdował się niesamowity chłód. Podeszłam do otwartego okna, zamykając je szczelnie. Wzdrygnęłam się, zapalając światło.
-Przytulne mieszkanie- podkoczyłam do góry, widząc Luka siedzącego na kanapie
-Czego ty ode mnei chcesz?!- warknęłam. Chłopak zbliżył się do mnie. Moje ciało mimowolnie oparło się o zimną śnianę, do ktorej mnie przycisnął
-Wiesz, że nie ładnie jest podsłuchiwać?
-Nie wiem o co ci chodzi. Wyjdź z tąd!
-Mnie się nie wyrzuca, zapamiętaj to sobie. Tak przy okazji zgubiłaś coś- z kieszeni spodni wyjął czarny telefon, który po chwili wyrwałam mu z ręki- Pozwoliłem sobie zapisać twój numer, o ile ci to nie przeszkadza
-Wynoś się z tąd!- mój głos mimowolnie uniusł swój ton. Otworzyłam drzwi wypychając chłopaka na zewnątrz- I nie wrcaj!- zatrzasnęłam je. Osówajac się na ziemię. Boże w co ja się wpakowałam.


-----------------------------------------------------------------------
Proszę drugi rozdział, po zaledwie kilku dniach. Przyznam, że Dr.Kamilczou odwaliła kawał dobrej roboty z pierwszym rozdziałem.

1 komentarz:

  1. Rany, to opowiadanie jest cudowne, a to dopiero drugi rozdział. Strasznie mi się podoba i aż żałuję, że rozdziały są tak krótkie. Z niecierpliwością czekam na kolejny. <3

    W wolnej chwili zapraszam:
    http://sinister-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń