niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 4

Ashton
Pochyliłem się lekko nad dziewczyną podając jej klubek ciepłego kakaa. Była zmarźnięta, wię dodatkowo okryłem ją kocem. Przechyliła kupek do góry wypiajając wszystko na raz. Oddała mi kubek, który odstawiłem na stolik. Westchnąłem, patrząc na nią katem oka. Nie odzwyała sie, nadal była przestraszona, a tusz lekko rozmazany zdążył zaschnąć na jej policzkach. Jednak była na tyle spokojna, ze po chwli wbuchła nieopanowanym śmiechem. Zasłoniła usta dłonią, na jej twarzy pojawiły się mało widoczne rumieńce.
-Co cię tak bawi?- spytałam również się uśmiechając
-Nie, nic. Przepraszam... ale właśnie uświadomiłam sobie, że Luke to tępy kretyn
-I mój najlepszy przyjaciel...- dodałem już mało rozbawiony- Chociaż jakby się tak zastanowić, to nie jest taki do końca normalny. Ma sporo spraw, o których nawet ja nie wiem...
-Jakich spraw? - wyjąkała, tak jakby chciała coś więcej powiedzieć- Widziałam go jak rozmawiał z jakimś mężczyzną. Jednak nie mogłabym w sumie nazwać tego rozmową... był wściekły. Mówił coś o jakimś zadłużeniu, które żekomo nie spłacił ten facet
-Nie powinnaś w ogóle była tego usłyszeć. Luke nie jest taki jak wszystkim się wydaje. Znam go bardzo dobrze i nie jest aniołkiem, za ktorego go uwarzają. jest niebezpieczny i lepiej to zapamietaj
-W takim razie, dlaczego ty sie z nim przyjaźnisz?
-Sam nie wiem, on dobrze mnie rozumie no i ... z reszą nei będę ci się tłumaczył. Masz ochotę na kino? Mam dwa wolne bilety i nie mam z kim iść
-Emm, no nie wiem zbyt krótko się znamy...
-Ze mną jesteś bezpieczna, a ja nic ci nie zrobię. To jak?
-Zgoda
-Dziś wieczorem, o 19:00. Przyjadę po ciebie...
-Nawet nie wiesz gdzie mieszkam...
-Dowiem się jak cię odwiozę, oczywiście jeśli pozwolisz się odwieźć...
-Chętnie. Ale ja prowadzę
-Nie, nie. Nie dam ci w ręce mój nowiutki samochód
-Spokojnie, umiem prowadzić. Poza tym jeszcze nie znasz mnie tak dobrze i bie wiesz, że się tym interesuję
-Motoryzacją? Cóż, chyba trafiłem na dobrą partnerkę, to jak przyjaciółko- przeliterowałem ostatni wyraz- Odwieziesz mnie pod swój dom?
-Z przyjemnością, tylko daj mi kluczyki

Featch
Oddałam Ashtonowi kluczyki, wysadając z samochodu. Oboje podeszliśmy pod drzwi, które po pięciu minutach siłowania sie z zamkiem otworzyłam. Spojrzałam na chłopaka, który jakby czekał na mój kolejny ruch.
-To do zobaczenia wieczorem?- spytałam zerkajac na niego
-Jasne- musnął lekko mój policzek, odwracajac się. Przez chwile zobaczyłam tylko jego plecy, które z niknęły w jego czarnym nissanie gtr. Odpalił silnik, ruszajac z podjazdu. Wbiegłam do środka, zamykając drzwi. Oparłam się o nie i powoli zsunęłam się na podłogę. W brzuchu wirowały mi motylkie, które wzięły się tam nie wiadomo z kąd. Rzuciłam torbę, w kąt salonu. Wyciągając z szufladki kredensu, paczkę papierosów. Odpaliłam jednego, po chwili zaciągając się nim. Moje palenie przerwało trzaśniecie drzwi. Szybko zgasiłam szuluga, wyrzucając go przez okno. Mama mało przyjeźnie weszła do pokoju, stawiając torbę z zakupami na stole.
-Co to za smród? Znów paliłaś tak?! A zakupów to nie ma komu zrobić?! Ja charuję całymi dnaimi, a ty siedzisz w swoim pokoju popalając papierosy?!
-Co się tak pienisz? Z resztą i tak cię to mało onchodzi. Interesuje cię tylko kasa i żeby było coś do żarcia, jak zwykle. bo ja się nie liczę w tym domu...
-Masz racje. Mam gdzieś to co robisz, nie interesuje mnie to, a teraz łaskawie zrób obiad, bo jestem zmęczona i głoda...
-Sama sobie, zrób skoro masz gdzieś to co robię i nie wmawiaj mi że tak cieżko pracujesz, bo całymi dniami siedzisz dupą przed telewizorem z piwem w ręku....
-I mówi to ta co, jest aniołkiem....
-Nie, ale mam większy rozum niż ty. Jeśli jesteś głoda sama zrób sobie coś do jedzenia, tak się składa, że jestem na wieczór umówiona więc możesz sobie robić co ze chcesz, ale beze mnie...
-A gdzie to się panna wybiera, jeśli mogę spytać? Znowu będziesz ćpać za moimi plecami?!
-Mówiłam ci już dawno, że z tym skończyłam tak! Zajmi się swoimi sprawami, a nie wjeżdżasz z każdą swoją uwagą w moje życie. Wiesz, czekam tylko na to aż skończę osiemnastkę i bęę mogła sie z tąd wynieść...
-Hahaha, ciekawe za co będziesz żyć, w końcu wrócisz do mnie i będziesz na kolanach błagać bym cię do siebie wzięła i wtedy zobaczymy kto będzie górą...
-Oj daruj sobie i idź do tego swojego kochanka..., z którym tak ciągle romansujesz
-Nie pozwalaj sobie na tyle! Nadal jestem twoją matką i masz sie mnie słuchać!
-Gadaj do ściany- trzasnęłam drzwiami swojego pokoju, otwierając szeroko szafę. Wyrzucilam z niej wszystkie swoje rzeczy wybierajac parę najlepszych ubrań. Nim się obejrzałam była godzina 18:30. Otworzyłam szeroko usta, nie dowierzajac własnym oczom. Przede mną leżały trzy pary zestawów, których nie miałam okazji jeszcze założyć. Nie lubiłam nocić spudniczek, ani sukienek, więc tylko takie rzeczy miałam do wyboru. W końcu zdecydowałam się na szarą bluzke z długim rękawem z napisem ,,Make love'', czarne dżinsy, biało czarne vansy, czapkę i czarny lakier do paznokci. Efekt końcowy w moim odczuciu był dość znośny, więc usiadłam na łóżku czekając na chłopaka; który po paru minutach podjechał pod mój dom. Zbiegłam na dół po schodach, wkłądajac telefon do kieszeni.
-Wróć, przed dziewiatą- warknęła mama
-Wrócę, o której będzie mi się podobać więc nie czekaj na mnie...
-Featch!- krzyknęła, gdy zdążyłam zamknąć drzwi
-Co nic nie słyszę?- spytałam cicho- To chyba tylko wiatr mruknęłam zadowolona, po czym wsiadłam na miejsce pasażera do samochodu Ashtona
-To twoja mama?- spytał zwskaujac na kobietę wyglądajaca przez okno
-Tak, upiór w ludzkim wcieleniu...- uśmiechnęłam się- Mogę wrocić o której chcę wiec możemy się włóczyć po mieście- skłamałam, chcąc zrobić matce na złość- Jedźmy już...
-Jak sobie pani życzy- uśmiechnął się odpalając silnik


------------------------------------------------------------------------------
Rozdział długo nie dodawany, więc w końcu się pojawił. I to nie tylko dlatego, że musiałam, ale moja kochana przyjaciółka przypominała mi o nim prawie dwa tygodnie ..., za co jej dziękuję :* (ukatrupię cię...- tak to miała być groźba :P)

1 komentarz:

  1. No no, widze że z polskim w szkole to cieniutko. Wszystko byłoby okej, gdyby nie ta ortografia i interpunkcja.

    OdpowiedzUsuń