- Ashton. - uśmiechnęłam i na przywitanie przytuliłam go. On się chyba tego nie spodziewał bo stał chwilę w bezruchu, ale odwzajemnił uścisk. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi.
- A to za co? - zaśmiał się i jeszcze mocniej mnie ścisnął.
- Chciałam ci jeszcze raz podziękować za... za kino no i za świetne towarzystwo. - popatrzyłam w jego śliczne, zielone oczy.
- Nie ma za co. W sumie... to ja powinienem tobie dziękować. Bo gdyby nie ty... ten wieczór by się nie udał. - znów się uśmiechnął przez co w jego policzkach utworzyły się dołeczki. Kocham je.
- Och. Jestem zaszczycona. Zaraz się chyba zarumienię. - zaśmiałam się a Irwin mi zawtórował.
Odkleiłam się od niego, lecz on obejmował mnie ramieniem, i w świetnych humorach doszliśmy do parkingu.
- To jest pyszne! - zachwycam się smakiem kakaa które pije w przytulnej kawiarni.
- Mówiłem. - uśmiechnął się. - Inaczej bym cię tu nie zabrał.
- No ja myślę. Już myślałam, że przyprowadziłeś mnie tu po to żeby mnie otruć a potem zyskać na popularności bo przyjaźniłeś się z agresywną kobietą która rzekomo bije facetów.
Zrobił wielkie oczy i udawał szok.
- Jak to odkryłaś? Nikomu o tym nie mówiłem. A może masz jakieś moce? - zmrużył oczy. - Może jesteś czarownicą? Wiem! Jesteś wróżbitką! - uśmiechnął się dumnie bo znalazł trafne określenie.
- Tak. Jestem wróżbitką i wyszłam za wróżbitę Macieja. Ale żeśmy się zgrali. - przewróciłam oczami na naszą rozmowę. Tak w ogóle... o czym my do cholery rozmawiamy?!
- Nie wspominałaś, że masz męża. - zaśmiał się.
- Już! Skończmy ten jakże chory temat. - uśmiechnęłam się.
Tak spędzałam dzisiejsze popołudnie. Och... z kim ja się zadaję?
Leżałam na łóżku, na brzuchu i czytam książkę. Od czasu do czasu mam taką chwilę gdzie potrzebuję zobaczyć świat w innych barwach. Ja go widzę inaczej a autorzy książek inaczej. I to jest świetne.
Byłam tak wciągnięta, że nie słyszałam jak przychodziły mi sms-y. Nie usłyszałam również tego, że ktoś wszedł do mojego pokoju. Zorientowałam się dopiero wtedy gdy ktoś położył się obok mnie.
Nie wiedząc kto to i z chęcią sprawdzenia kto to, odwracam głowę do owej osoby. Gdy nie widzę nikogo innego jak Luke'a przestraszyłam się i spadłam z łóżka. Chłopak chcąc zobaczyć mój stan nie schodząc z łóżka, przekręca się i patrzy na mnie. Podaje mi rękę chcąc mi pomóc lecz ja z niej nie korzystam.
- Co ty tu do cholery robisz? - warknęłam
- Leżę? Chyba widzisz, nie? - spytał ironicznie.
- Ślepa nie jestem. - wzdycham. - Myślałam, że będziesz na tyle inteligenty, że zrozumiesz, że nie chcę cię widzieć, lecz twój poziom inteligencji jest niższy niż się spodziewałam. - podchodzę do łóżka i klękam przed nim tak, że nasze twarze są na tym samym poziomie. Pukam go w głowę ręką.
- Puk, puk. Jest tam kto? Bo wydawać się może, że chyba od dawna nikogo tam nie ma. Nawet robaki nie chciały by tam siedzieć. Ale cóż... wcale im się nie dziwię. - uśmiecham się tak sztucznie, żeby było to widać.
- Jesteś niemiła. -wzdycha
A ty niby jesteś?
- Dla Ashton'a i Calum'a taka nie jesteś. Cóż... może czymś sobie na to zasłużyłem. - uśmiecha się pod nosem.
No... tak jakby sobie zasłużyłeś.
- Może gdybyś nie był takim dupkiem może i bym była miła. Ale jakoś nic nie wskazuje na to, że twoje zachowanie ma się zmienić dlatego czemu i moje ma się zmienić? A teraz proszę... - podchodzę do drzwi i je otwieram. - Idź już.
Luke wstaje z łóżka, lecz nie ma zamiaru wychodzić tylko podchodzi do mnie.
- Wyganiasz mnie? Nie ładnie tak. Chciałem jeszcze z tobą pogadać. - mówi uwodzicielsko.
- Ale ja nie chcę. - łapię go za rękę i ciągnę za sobą do drzwi po których za chwilę go wypycham i zamykam je przed nim. Znów opieram się o nie tak jak wczoraj i oddycham szybko. Spokój nie jest mi chyba jednak dany bo matka zaczęła się drzeć.
- Chodź tu! Musimy porozmawiać.
Nie mamy o czym rozmawiać.
Posłusznie poszłam do salonu z obojętną miną i stanęłam naprzeciw matki.
- Co jest? - mówię także obojętnie
- Czy mówiłam ci już, że masz mi tu facetów nie sprowadzać i robić z naszego domu burdel?!
Wytrzeszczyłam oczy.
- Sugerujesz, że się puszczam? - zapytałam z niedowierzaniem
- Chcesz żebym odpowiedziała? Powiedz... ilu facetów już cię zaliczyło w tym tygodniu? 10? 15? A może cała szkoła.
- Przestań! Przynajmniej ja nie muszę dawać dupy tak jak ty żeby za rachunki zapłacić! Wolę znaleźć sobie normalną robotę a nie to co ty! Tylko pijesz i dajesz dupy. Idealna dziwka. - uśmiechnęłam się ironicznie. Wydaje mi się jednak, że przesadziłam a dowodem tego była odciśnięta ręka mojej matki na moim policzku.
- Tylko na tyle cię stać? - spytałam po czym ominęłam ją i ruszyłam do swojego pokoju, Rzuciłam się na łóżko patrząc w sufit.
Niedawno na tym samym miejscu leżał Hemmo. Potrząsnęłam głową by wyrzucić z głowy te myśli.
Ile bym dała by wrócić do dzieciństwa.
Wchodzę do szkoły i podchodzę do swojej szafki by wyjąć z niej potrzebne gdy podchodzi do mnie Ashton.
- Hej! - mówi cały w skowronkach. Odwracam w jego stronę twarz a jego mina rzednie.
- Cześć. - uśmiecham się szczerze i przytulam go wciągając jego zapach i wtulając głowę w jego pierś. On jednak nie pozwala mi długo nacieszyć się tą chwilą i odsuwa mnie delikatnie by wziąć mój podbródek w dwa palce i unosi bym spojrzała w jego oczy.
- Co ci się stało? - przejeżdża kciukiem po siniaku.
- Małe spotkanie z rzeczywistością. Walnęłam się zegarkiem. - kłamię.
Naprawdę? Walnęłam się zegarkiem? Jak?!
- Zegarkiem? Jakim cudem? - patrzy na mnie podejrzliwie, mrużąc oczy.
- No bo chciałam go wyłączyć i... się zamachnęłam ręką a nie wiedziałam gdzie stoi zegarek i jakoś on mnie uderzył. - widząc jego minę wnioskuję, że nic nie zrozumiał.
Ja też bym nie zrozumiała.
- No... - próbuję inaczej zacząć. - Miałam zamknięte oczy, nie wiedziałam gdzie stoi zegarek i chciałam go wyłączyć. Zamachnęłam się ręką przy okazji zgarniając zegarek który poleciał mi na twarz. Rozumiesz? - kiwa głową. - On był Bardzo agresywny. Patrz jak się rzucił na mnie.
Zaśmialiśmy się z Irwin'em.
- Biedna Featch. Boli cię? - dalej jeździ kciukiem po moim siniaku.
- Nie, Ash. Nie boli, ale... dziękuję za troskę. - uśmiechnęłam się. - Co masz teraz?
- Angielski.
- Ja też. To chodźmy Irwinku bo się spóźnimy. - łapię go za rękę i ciągnę.
- Irwinku? - śmieje się. - Nie galopuj tak. Zdążymy. - ciągnie tym razem on mnie za rękę by mnie spowolnić.
- Dobrze, ale jeśli się spóźnię to będzie twoja wina. - grożę mu palcem
- Całą winę biorę na siebie. - unosi ręce w geście poddania i śmieje się.
Wreszcie zadzwonił dzwonek. Po angielskim miałam matmę której wręcz nienawidzę a wszystko przez jedną nauczycielkę. Wredna małpa. Uwzięła się na mnie.
Szłam z Ashton'em na stołówkę gdy z naprzeciwka zauważyłam Luke'a. Jak zwykle miał obojętny wyraz twarzy. Podszedł do Ashton'a nawet na mnie nie patrząc. Zabolało, ale... tak chyba będzie lepiej.
- Cześć stary. - przybili sobie piątkę po czym zaczęli normalnie gadać ze sobą a o mnie... jakby zapomnieli. Poczułam się jak piąte koło u wozu.
Nie chcąc im przeszkadzać odwróciłam się z zamiarem odejścia, lecz ktoś chwycił mnie za nadgarstek. Odwróciłam się do Ashton'a, lecz to nie jego ręka mnie złapała. Więc...
Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na Luke'a.
Jego wyraz twarzy zmienił się gdy badał moją twarz. Wyprostował się i wciągnął powietrze.
- Co jest? - spytałam z zamiarem wyrwania ręki, lecz on swoją tylko mocniej zacisnął.
- Musimy pogadać. SAMI. - spojrzał porozumiewawczo na Ash'a po czym zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Obejrzałam się i zmarszczyłam brwi dając znak Ashton'owi, że nic nie rozumiem a on uniósł ramiona i pokręcił w głową dając mi do zrozumienia, że on też nie wie o co chodzi.
Odwróciłam się do Luke'a po czym znów chciałam wyszarpać rękę a jego zacisk się wzmocnił. Zaczęło mnie to już nieco... boleć.
- Luke. To boli. - mówię stanowczym tonem na co on staje w miejscu.
Rozglądam się. Wokół nas są szafki, lecz nie ma uczniów. Marszczę brwi.
Luke chcąc zwrócić moją uwagę na siebie kładzie swoją rękę na moim policzku gdzie się ponoć uderzyłam zegarkiem i zaczął pocierać kciukiem. Już miałam ochotę wtulić się w jego rękę, lecz przypomniałam sobie jakim dupkiem jest.
Zrzuciłam jego rękę.
- O czym chciałeś roz...? - spytałam obojętnie.
- Kto ci to zrobił? - spytał nie dając mi dokończyć
- Walnęłam się zegarkiem. - wywróciłam oczami.
- Takie kity możesz wciskać Ashton'owi i całej reszcie. Ale nie mnie. - warknął. - Jeszcze raz spytam. KTO ci to zrobił? - był wkurzony. Zaciskał szczękę a ręce zacisnął w pięści.
- Jezu. Luke uspokój się. Nic się nie stało. Mówiłam, że sama sobie go nabiłam. - spróbowałam go uspokoić jak się okazało, na marne. Przycisnął mnie do szafek a ręce ułożył po obu stronach mojej głowy. Przybliżył swoją twarz do mojej przez co czułam jego oddech na swojej twarzy. Spuścił głowę.
- Powiedz mi. - wyszeptał podnosząc głowę i patrząc na mnie błagalnie.
- Moja matka. - słowa same wyszły z moich ust a ja sama siebie zaczęłam przeklinać w myślach.
- Ale zanim wyszedłem nie miałaś... - przerwał zastanawiając się nad czymś po czym zmarszczył brwi. - Czy ona cię uderzyła PO moim wyjściu?
- Yyy... Nie... nie wiem k...która była wtedy g...godzina... - zaczęłam się dziwnie jąkać a Luke'a utwierdziło to tylko w swoim przekonaniu.
- Ona uderzyła cię przeze mnie, prawda? - powiedział za spokojnym głosem, odpychając się ode mnie, zamykając oczy i ciągnąc za włosy.
- To nie tak... - chciałam do niego podejść.
- Ona uderzyła cię PRZEZE MNIE! - walnął w jedną z szafek robiąc duże wgniecenie jak i huk.
- Luke... błagam cię. Uspokój się. - złapałam go za ramiona i odwróciłam twarzą do siebie.
Dyszał z wściekłości. Znałam Luke'a od dziecka, lecz... w takim stanie widzę go po raz pierwszy.
- Nie pozwolę na to żeby coś ci się stało. - przytulił mnie do siebie.
Było mi tak bezpiecznie w tych ramionach.
Bezpieczna.
----------------------------------------------------------------------------------
Siemanko! Następny rozdział... już jest! Ta-dam! Co wy na to? Mi się on podoba. Ale wy oceńcie.
I muszę wam coś zakomunikować.
Ostatnio jest strasznie mało komentarzy... a ja przecież widzę statystyki i... no cóż. Jest mi przykro. Pamiętajcie że ja... my nie robimy tego dla siebie, lecz dla was. Mam nadzieję że sprawicie nam radość i będzie dużo komentarzy. :)
Więcej komentarzy=szybciej rozdział.
BRAK MI SŁÓW genialny..........rewelacyjny wręcz błagam dodaj go jeszcze w tym tygodniu bo zwariuje :)prooooszę :* no i życzę dużo weny <3Pani Hood<3
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że lepiej tego nie mogłaś ująć. Bo prawda jest taka, że owszem piszemy tego bloga, ale nie widzimy reakcji z waszej strony. Miło by było gdybyście pozostawili po sobie jakieś znaki lub inne ślady, byśmy wiedziały, że nie piszemy tego bloga tylko dla siebie.
OdpowiedzUsuńOj nie piszecie dla siebie ;) ja tu jestem cały czas i patrzę codziennie czy nie wstawiłyście coś nowego więc czekam z utęsknieniem <3Pani Hood<3
UsuńSuper rozdał ;)
OdpowiedzUsuńKOCHAM! Kocham twoje Ff! <333
OdpowiedzUsuńBooże *o* Czekam na nexta! Mam nadzieję, że więcej takich akcji ze strony matki Featch, wtedy jest większe napięcie :D
Zapraszam do mnie^
are-you-mine.blogspot.com
Omg świetne! Ja chcę więcej !!! ♡♡♡
OdpowiedzUsuńProszeeee dawajcie następny rozdział bo nie wytrzymam gsggdbcbcjxh!!! <3
OdpowiedzUsuńCzytałam naprawdę dużo ff i ten Jest najlepszy ! *.* ^^
OdpowiedzUsuń