poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 5

Ashton zaparkował samochód, pod moim domem. Oparłam głowę o szybę widząc, że w oknie miga ekran włączonego telewizora. Pewnie znowu matka zasnęła podczas oglądania, a płacimy dość ciężkie rachunki za prąd. Wkrótce, jak tak dalej pójdzie w całym domu będziemy rozstawiać świeczki lub chodzić z latarkami. Ech, żeby chociaż jeszcze znalazła sobie porządnego faceta. Może
i nawet lepiej byłoby mieć ojczyma, który zastępowałby tą pustkę po tacie. Musiałby być tylko miły, opiekuńczy i oczywiście totalnym przeciwieństwem, tej zgorzkniałej kobiety, którą nazywam matką; chodź nawet na to nie zasługuje. Spojrzałam na ręczny zegarek, na który wybiła godzina pierwsza. Przyznam, że po tym kinie trochę się z Irwinem zasiedzieliśmy. Trochę... no dobra więcej niż trochę. Ash, jest wspaniałym facetem. Potrafi mnie zrozumieć i przy okazji ma swoje zdanie na temat Luke'a. Mamy podobne zainteresowania i spojrzenie na świat, byłby dobrym przyjacielem; a może nawet kimś więcej. Ugh ... chyba się zapominam. Featch, pamiętaj po co tu w ogóle jesteś. Masz sie zemścić na Hemmings'ie, a nie romansować z jego najlepszym kumplem.
-Dzięki, za kino i w ogóle oderwanie sie od tego świata- wybąkałam wystukując paznokciami melodię piosenki na plastikowej rączce drzwiczek
-Nie ma za co, było fajnie. Przynajmniej chociaż raz poszedłem gdzieś z dziewczyną, a nie tylko z kumplami. Zazwyczaj jest całkiem inaczej...
-Wiec oboje sobie pomogliśmy- uśmiechnęłam się- Ashton? Słucha, mam małą prośbę- skinął głową na znak, bym dalej mówiła- Nie mów Luke'owi o naszym spotkaniu...
-Nawe nie pisnę słowa- odwzajemnił uśmiech powoli się do mnie przybliżając. Nie chcąc wiedzieć do czego dalej będzie to prowadzić otworzyłam drzwi wydostając się na zewnątrz
-Do jutra- zamknęłam drzwiczki kierując się w stronę domu. Okrążyłam budynek dostając się prosto pod okno, z którego zwisała drabinka. Chwyciłam oburącz szczebelki powoli wspinając się w górę. Przerzuciłam nogi przez parapet, zeskakując na podłogę. Zwinęłam drabinkę, wrzucając ją pod łóżko. Zamknęłam okno, zasłaniając je firanką i zapalając światło.
-Na prawdę? Ty i Ashton? Nie przypuszczałbym- podskoczyłam obracając się na pięcie. Luke stał oparty o ścianę, nawet nie śmiąc na mnie spojrzeć
-Co ty tu robisz?! I dlaczego mnie śledzisz?!- warknęłam chwytając go za koszulkę
-Chciałem pogadać, ale jak widać ty byłaś zajęta spotkaniem z Irwinem. Zdajesz sobie sprawy, że nie pozwolę mu na dalsze spotkania z tobą?
-Nie możesz, mu tego zabronić. A poza tym nie będziesz dyktować mi z kim mam się spotykać!
-O na prawdę skarbie? Zobaczymy- obrócił nas tak, że moje plecy nagle uderzyły o ścianę, a moje ciało znajdowało sie między jego rękami- Powiedz mi...-złapał pasmo moich włosów, zaczesując je za moje ucho-... co tak na prawdę jest między tobą, a moim kumplem?
-Nie powinno cię to interesować. Jesteśmy tylko znajomymi...
-Znajomymi mówisz? Jego postawa wobec ciebie nie wyglądała na tylko znajomość- uniósł do góry mój podbródek, każąc patrzeć sobie prosto w oczy
-Czego ty w ogóle ode mnie chcesz?!- warknęłam
-Milczenia i oddania mi twojej osoby- gwałtownie wpił się w moje usta, składając na nich namiętny pocałunek. Szybko odepchnęłam go od siebie, chwytając za jego nadgarstek
-Zrób to jeszcze raz, a wyjdziesz nie tylko ze szwami na twarzy, ale i połamanymi żebrami. Rozumiesz?- ostrzegłam
-Taka słodka i taka ostra jednocześnie. Chyba skuszę się na ponowny pocałunek...
-Do którego nie dojdzie- pociągnęłam go za sobą sprowadzając na dół. Otworzyłam frontowe drzwi wypychając go na zewnątrz. Zamykając trzasnęłam nimi po czym przekręciłam klucz w drzwiach
-Miałaś być o dziesiątej!- krzyknęła rodzicielka z salonu
-Byłam wcześniej. Trzeba było patrzeć na godziny!- skłamałam- Weź se tabletki i śpij dalej!
-Nie mów mi co mam robić, włącz telewizor i idź spać!
-Masz ręce to go wyłącz! A poza tym istnieje takie słowo jak ,,Proszę''!- warknęłam wbiegając na górę po schodkach i zamykając się szczelnie w swoim pokoju


Przekroczyłam próg klasy, widząc, że prawie wszyscy są już na swoich miejscach. Zajęłam miejsce, obok Caluma, który wskazał mi z uśmiechem wolne miejsce obok niego. Z niechęcią odwzajemniłam uśmiech, wyciągając z torby podręczniki i zeszyt.
-Ta, akcja na stołówce- wybąkał- Nie powiem nic więcej tylko, wow. Niezła jesteś
-Parę lat treningów się przydaje. A tak w ogóle to jestem Featch, nie chętnie zawieram nowe znajomości, ale tym razem zrobię wyjątek, jak jesteś taki dla mnie miły
-Rozumiem, mam tak samo. Jestem Calum Hood, kumpel Luke'a, chodź jak zauważyłem nie przypadliście sobie do gustu
-Racja, nie zbyt jestem zainteresowana jakkolwiek jego osobą
-Ten na stołówce to....
-Michael Clifford wiem. Znajoma mi o nim opowiadała...
-Niech zgadnę? Riplay? Michael należy do naszej paczki, chodź przyznam jest trochę nieokrzesany i zboczony. Luke u nas robi za tego no wiesz ,,przywódcę''. Ładnie wyglądającego, niebezpiecznego...
-Jak dla mnie to zwykły dupek i tyle, wydaje mi się że Ashton jest nawet spoko no i ty oczywiście
-Podobno byłaś z nim w kinie- wybąkał nagle
-Tak szybko się to rozniosło?
-Nie. Luke, wspominał coś o tym, że nie pozwoli ci więcej się z nim spotykać czy coś
No pięknie. kto by pomyślał, że ten idiota będzie każdemu dyktował warunki.

3 komentarze:

  1. Zarąbisty <3 Czekam na nexta <3 /K.

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku, cudowne! pisz dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że rozdziały są takie krótkie, bo osobiście wolę coś dłuższego, ale fabuła jest ciekawa i podoba mi się sposób w jaki piszesz, dlatego czekam na kolejny rozdział. :)

    http://wicked-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń